piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 1

Nadszedł ten dzień ja i Agnieszka miałyśmy wyjechać na wspaniałe wakacje do Londynu. Strasznie się cieszyłam wyjazdem w tak duże miasto. Nasi rodzice kupili nam tam dom. Nie wiem po co. Mówią, że na pewno tak nam się tam spodoba, że nie będziemy chciały wrócić. Moi rodzice tak samo jak Agnieszki nie poświęcają mi tyle czasu. Jak byłam mała też nie byli ciągle przy mnie. Często wyjeżdżali  w sprawach służbowych. Wstałam z łóżka, wzięłam uszykowane ubrania i poszłam do łazienki.

Umyłam się i umalowałam. Kiedy byłam już gotowa zeszłam długimi schodami na dół. Dziś rodzice byli w domu. Mama zrobiła mi śniadanie po czym położyła je na stole. Szybko zjadłam i wstawiłam talerzyk to zmywarki. Wzięłam swój telefon do ręki i wybrałam numer do Agnieszki po kilku sygnałach odebrała blondynka.
- Halo?
- Agnieszka o której do mnie przyjedziesz?
- Za około pół godziny bo wylot mamy o 12 a jest 10.40.
- Dobrze to czekam. Pa.
Rozłączyłam się włożyłam telefon do kieszeni od spodenek i szybko poszłam do swojego pokoju sprawdzić czy wszystko spakowałam. Robiłam to już kilka razy ale lepiej się upewnić, że wszystko mam.
Kiedy upewniłam się, że wszystko mam wzięłam swoje walizki i zeszłam z nimi na dół. Zostawiłam je przed drzwiami i poszłam po torebkę. Jak byłam już w pokoju zadzwoniła do mnie Agnieszka i powiedziała, że już jest i czeka w taksówce. Chwyciłam torbę i zbiegłam do drzwi. Chwyciłam walizki, pożegnałam się z rodzicami i wyszłam z domu. Taksówkarz włożył moje walizki do samochodu, ja jeszcze raz uściskałam się z rodzicami i sama do siej wsiadłam. Agnieszka też strasznie się cieszyła, że tam jedziemy. Po 30 minutowej jeździe samochodem byliśmy na lotnisku. Razem z Agnieszką zajęłyśmy miejsca i zapięłyśmy pasy. Lot nie był wcale taki długi trwał z 2 godziny. Kiedy samolot zaczął lądować ponownie musiałyśmy zapiąć pasy. Gdy byłyśmy już na ziemi zadzwoniłam po taksówkę. Długo nie nadjeżdżała ale w końcu ja zauważyłyśmy. Kierowca pomógł włożyć nam walizki do samochodu. Wsiadłyśmy do samochodu, Agnieszka podała kierowcy adres naszego nowego domu. Nie był wcale daleko. Kiedy kierowca się zatrzymał nie mogłyśmy uwierzyć  w to co widzimy. To nie był dom to była piękna willa jak zresztą wszystkie na tej ulicy. Chwyciłam za moje bagaże i weszłam do domu. Było tam przepięknie.
Salon:


Kuchnia:


Mój pokój:

 Pokój Agnieszki:


I trzy pokoje gościnne:





Poszłam do swojego pokoju tak samo jak Agnieszka. Rozpakowałam wszystkie swoje rzeczy i zmęczona położyłam się na łóżku. Nagle usłyszałam głos Agnieszki. Dochodził z dworu.
- Co wy sobie wyobrażacie nie jestem jakimś drzewem żeby mnie oblewać wodą.- krzyczała.
Wyszłam z domu i zobaczyłam mokrą blondynkę, która najwyraźniej była zła  a obok niej stała piątka chłopaków z pistoletami na wodę i się jej tłumaczyła. Na to jak to wszystko wygląda Agnieszka i ci chłopacy wybuchłam śmiechem i nagle wszystkich wzrok skupił się na mnie.
- Andżelika co ci odwaliło?- spytała po polsku Agnieszka więc chłopcy nic nie rozumieli.
- Lepiej zobacz jak wyglądasz.- powiedziałam próbując przestać się śmiać. Ona popatrzyła na siebie a później wrogim wzrokiem na chłopaków i poszła do domu ja miałam zamiar zrobić to samo ale jeden z nich mnie zatrzymał.
- Dzięki że nas uratowałaś.- podziękował chłopak w lokach.
- Mieszkacie tutaj?- zapytałam.
- Tak.
-No to nie dziękujcie bo ona się jeszcze odegra.
- Mamy się bać.- spytał blondyn.
- Nie tylko teraz się wkurzyła bo napewno  zmoczyliście ją z zaskoczenia. Ale ona jest szalona więc radze uważać.- zaśmiałam się.
- Dobrze że nam powiedziałaś. Ja jestem Harry to jest Niall, Zayn, Liam i Louis.- wskazał po kolej na chłopaków.
- Miło was poznać ja jestem Andżelika.- podałam każdemu z osobna rękę.- Sorry ale muszę już iść. Pa.
- Paa!- krzyknęli chórem.
Weszłam z powrotem do domu a tam już w salonie siedziała Agnieszka w suchych ubraniach.
- Co robisz?- spytałam ciekawa.
- Myślę jak odwdzięczyć się tym chłopakom.- odpowiedziała cwano.
Ja nic się nie odezwałam tylko poszłam do swojej sypialni spać ponieważ, byłam strasznie zmęczona podróżą...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz