Odłożyłam telefon i się załamałam. Zayn chwycił go a ja próbowałam mu go wyrwać z ręki ale na marne.
- Zayn oddawaj to.
- Hahaha. No ale se poszalałaś.- pokazał mi jedno ze zdjęć.
- Zayn... nie odzywaj się do mnie.
- No albo to.- pokazał mi następne zdjęcie.
- Przestań. Ty też jak wypijesz nie wiesz co robisz.
- Agnieszka też sobie zaszalała.
- Tak jak byś ty nigdy nie palił.
Wyszłam z pokoju i udawałam obrażoną. Weszłam do sypialni Agnieszki gdzie leżała skacowana blondynka.
- Jak się czujesz?- spytałam siadając obok niej ona powoli się podnosiła.
- No wiesz... nie najlepiej.
- Zayn nie da nam teraz spokoju.
- Czemu?
- Bo widział nasze zdjęcia z wczoraj.
- No to ślicznie.
- Dobra to ty leż a ja idę do Mulata.
Wyszłam z jej sypialni w znowu poszłam do swojego pokoju. Nadal udawałam obrażona i bez żadnego słowa usiadłam na łóżku.
- Ej no.Nie fochaj się.
- Ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Jedziemy po pieska.
- Co? Na co ci pies?
- Żeby mieć się do kogo przytulić.
- A ja ci już nie wystarczam?
- Widocznie nie.- Malik udał oburzenie.- No przeczesz żartuję.
Pocałowałam go namiętnie w usta na przeprosiny.
- No dobra chodź... jedziemy po tego twojego czworonoga.
Po 30 minutach byliśmy już w schronisku. Od razu zauważyłam małego labradora.
Wzięłam go. Wypełniłam papiery, zapłaciłam i z moim kochanym pieskiem wracaliśmy już do domu.
Kiedy byliśmy na miejscu poszliśmy do ogrodu. Szczeniaczek od razu zaczął się bawić wyglądał tak uroczo.
- Jak mu dasz na imię?
- Nie wiem jeszcze.
- Może Justin.
- Czemu Justin?
- Takie fajne do wymawiania imię.
- No niby czemu nie? Może być Justin...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz